Przyszła pora na moją relację z Domów Jurorskich! Trzeba dodać, że zanim wyjechałam do Warszawy, musiałam się solidnie przygotowywać. Nie znam się na technikach śpiewu i tak na prawdę nic o nim nie wiem. Stwierdziłam, że przyda mi się pomoc... Z tego względu poszłam na lekcje śpiewu do VoiceOn (http://voiceon.pl/). Zwykle kojarzyłam sobie tego typu lekcje z nudą, klasycznym śpiewaniem i ćwiczeniem nudnych wprawek. Tu natomiast było inaczej! Jako, że szkoła posługuje się zachodnimi metodami, można się tam nauczyć kompletnej techniki wokalnej, czyli nawet growlu! Byłam w niebo wzięta- od razu wiedziałam, że to jest dla mnie. Po każdej lekcji czułam, że wiem więcej i więcej potrafię. W chwili dzisiejszej jestem w pełni zadowolona z tego, czego się tam nauczyłam i nie zawaham się tego użyć ;) Bardzo polecam tę szkołę- na pewno się nie zawiedziecie!
Kiedy już byłam cała gotowa, piosenka była dopracowana, a sukienka wisiała w szafie i czekała na tę chwilę, mogłam spokojnie wyjechać.
Byłam w Warszawie dzień wcześniej, bo od rana trwały nagrania. Całe szczęście hotel mieliśmy zapewniony, a w zasadzie to apartamentowiec! Każdy mógł w spokoju przygotowywać się na występ, choć na chwilę relaksu nie można było sobie pozwolić.
Pierwszego dnia pobudka z samego rana i kręcenie scen wychodzenia z hotelu, przyjazdu do domu jurora i wszelkich wywiadów. Niby to nic takiego, ale dzień był pracowity i męczący. Kiedy wieczorem wróciłam do apartamentu, nie marzyłam o niczym innym niż sen. Niestety nie mogłam w spokoju odpocząć, bo w nocy wtargnął do mnie niezapowiedziany gość, czyli BIBa! Niektórzy mają do niego jakieś dziwne uprzedzenia, że niby gwiazdorzy i się popisuje... Nic z tego nie jest jednak prawdą. Biba to bardzo fajny gość, a wszystko co robi wynika tylko z jego nadmiernej nadpobudliwości. Nie wyczułam w nim ani grama gwiazdorstwa. Wierzcie mi- on nie robi tu nic na pokaz, na żywo jest równie "pokręcony" ;) Tak więc, gdy odwiedził mnie BIBa obgadaliśmy sobie wiele spraw i dał mi tego dnia niesamowite wsparcie- zarówno jak i dnia następnego, kiedy zadzwonił rano i powiedział, że trzyma za mnie kciuki!
Drugiego dnia było spotkanie z Tatianą i jej nauczycielką śpiewu- Veroną. Verona przeprowadziła z nami takie małe warsztaty. Próbowała nas rozluźnić, a przede wszystkim nasze gardła. To bardzo pozytywna kobieta! Po warsztatach zostało nam już tylko przygotowanie się do występu.
źródło: Grzegorz Press | TVN
Całe szczęście makijaż mieliśmy tam zapewniony, więc nie trzeba było samemu się z tym użerać. Niestety nie mogłam pozwolić sobie na zmianę fryzury, bo nie miałam już na to czasu. Wszystko toczyło się tak szybko, że ledwo zdążyłam założyć sukienkę. W końcu sam występ... Pomimo tego, że dużo ćwiczyłam, bardzo się stresowałam. Sama nie wiem czego. Być może nie przywykłam do takich kameralnych występów i jakoś źle się z tym czułam. Zeszłam cała sztywna i zaczęłam śpiewać. Miałam nadzieję, że to się zmieni, kiedy zacznę śpiewać. Niestety tak się nie stało. Z każdą nutą czułam, że jest źle, że to nie tak jak ćwiczyłam.
( Występ: http://xfactor.tvn.pl/wideo/1,1,zestresowana-ewelina-lisowska,131344.html )
Z min Tatiany i Verony nie można było za dużo wyczytać. Nie miałam pojęcia czy im się to podoba czy nie, a tak bardzo chciałam przekazać im swoje emocje. Czegoś jednak mi zabrakło. Nie wiem czy to ich spojrzenia mnie paraliżowały... Po prostu nie czułam się sobą, nie czułam, że śpiewam. Wyszłam taka zrezygnowana, bo przecież na próbie wychodziło mi to o wiele lepiej... Poszłam na obiad i nie wytrzymałam tej presji. Wiedziałam, że dużo osób żyło moim występem i bardzo mi pomagało w przygotowaniach do niego. Nie chciałam ich zawieść, a czułam, że nie dałam z siebie wszystkiego. Było mi tak smutno z tego powodu. Czułam, że zawiodłam samą siebie. Nie wytrzymałam i popłakałam się nad talerzem pełnym ziemniaków, mięsa i fasolki. Później nie było wcale lepiej. Kiedy wzięto nas na "wywiad" przed ogłoszeniem wyników i pytano jak się czujemy itp, tak bardzo byłam z siebie niezadowolona, że im dłużej o tym mówiłam, tym bardziej było mi źle. W tym momencie popłakałam się po raz drugi. Nie chciałam zawieść tych, którzy we mnie wierzą. Nie chodziło tu już o samo przejście dalej, tylko o to, że nie dałam z siebie 100%.
Przed samym ogłoszeniem wyników miałam bardzo mieszane uczucia. Nie wiedziałam czego się spodziewać, bo wszyscy tak genialnie śpiewali, że sama miałabym problem w wyborem. Na ogłoszenie wyników poszłam pierwsza. Zaczęło się od tego, że Tatiana mówiła o tym jak bardzo spodobałam się na castingu i jak świetnie poradziłam sobie na bootcampie i na dzisiejszych warsztatach z Veroną. Następnie powiedziała, że po dzisiejszym występie miała nade mną znak zapytania- w zasadzie ja sama miałam nad sobą znak zapytania... Podziękowała mi za udział i powiedziała, że nie przechodzę. Przyjęłam to na klatę. Już byłam gotowa do wyjścia, kiedy Tatiana zaczęła kontynuować: To nie był Twój czas... Twój czas będzie 21 kwietnia na live :) W tym momencie kolejny raz w tym dniu się poryczałam. Aż mi wstyd, że taka ze mnie beksa. Niestety emocje wzięły nade mną górę i poszło... Kiedy dziewczyny usłyszały, że nie przechodzą dalej, płakałam razem z nimi. Nikt by chyba nie pomyślał wtedy, że właśnie spełniło się jedno z moich marzeń, a ja rozpaczam jak szalona. Nawet nie czułam wtedy jakiejś specjalnie dużej radości. Bardzo się razem zżyliśmy tego dnia i było mi przykro, że część z nas musiała odpaść.
źródło: Grzegorz Press | TVN
Po nakręceniu ostatnich wizytówek, tym razem już jako trójka, pojechaliśmy do apartamentowców. Tam wraz z dziewczynami zamówiłyśmy pizzę i zrobiłyśmy sobie taki mały babski wieczór, a w zasadzie to nockę, bo było już późno. Następnego dnia wróciłam do domu.
źródło: Grzegorz Press | TVN